Zapotrzebowanie Stanów Zjednoczonych na likier na bazie roślin Chartreuse nigdy nie było większe.

Recepturę zna tylko dwóch mnichów
Jednak francuska społeczność klasztorna, która go produkuje, odmówiła zwiększenia produkcji, woląc zaoszczędzić czas na kontemplację i ochronę planety.
Klasztor Grande Chartreuse we francuskich Alpach w pobliżu Grenoble produkuje swój tytułowy likier od początku XVII wieku.
Mnisi z zakonu kartuzów przestrzegają receptury tak tajnej, że zna ją tylko dwóch z 30-osobowej społeczności.
Wibrujący zielony likier, lub jego łagodniejsza żółta wersja, wytwarzany jest z ponad 130 alpejskich roślin i w tym tkwi problem.
Niektóre z roślin, już i tak rzadkie, stają się coraz rzadsze wraz ze zmianami klimatycznymi.
W styczniu tego roku mnisi wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że nie będą zwiększać produkcji, aby zaspokoić rosnący popyt, który był w dużej mierze napędzany amerykańskim szaleństwem na koktajle zawierające ten słodko-gorzki napój.
„Nieskończony wzrost nie jest już możliwy” – przeor Grande Chartreuse, Dom Dysmas, powiedział niedawno administratorom Chartreuse Diffusion, firmy zajmującej się sprzedażą napoju, w której mnisi są większościowymi udziałowcami.
Jak wyjaśnili, u podstaw ograniczenia produkcji leży pragnienie mnichów, by skupić się na „głównym celu”, jakim jest samotność i modlitwa.
Chcą również ograniczyć wpływ swojej firmy na środowisko, zwiększając jej międzynarodową wysyłkę.
W 2022 roku sprzedaż na całym świecie przekroczyła 30 milionów dolarów, według Chartreuse Diffusion. Z 1,6 miliona butelek produkowanych rocznie połowa trafia do USA.
Celem jest „wysłanie wszystkich naszych butelek na rynek nowojorski żaglówką do 2024-2025 roku”, powiedział dyrektor generalny Emmanuel Delafon francuskiej gazecie Dauphiné Libéré.
„Rozwiązania istnieją – tak, kosztują więcej, ale tak, musimy zapłacić tę cenę jutro” – powiedział.
Niedawny amerykański szał na Chartreuse rozpoczął się podobno w 2003 roku, kiedy to barman w Seattle spopularyzował koktajl znany jako The Last Word – mieszankę ginu, Chartreuse, likieru maraschino i soku z limonki.
Drink ten ma jednak znacznie starszą historię, zakorzenioną w czasach prohibicji.
„The Last Word powstał w klubie w centrum Detroit o nazwie The Detroit Athletic Club w – jak sądzę – 1915 lub ’16 roku” – mówi Joe Kakos, jeden z właścicieli rodzinnego sklepu monopolowego Kakos Market w sąsiednim Birmingham w stanie Michigan.
Podczas pandemii Covid, kiedy ludzie zaczęli przygotowywać koktajle w domu, „szukali tych klasycznych koktajli ze starego świata”, mówi.
Według Kakosa, Chartreuse miał „historię i tajemnicę”, które czyniły go szczególnie atrakcyjnym.
Nauka delektowania się
Odkąd mnisi zrzucili bombę, Chartreuse stał się jeszcze bardziej poszukiwany, a mimo to sprzedawcy tacy jak Kakos otrzymują tylko ograniczone dostawy.
„Co kilka miesięcy przydzielane są nam trzy butelki zielonej i/lub żółtej, to wszystko, co teraz dostaję”, mówi RFI. „Muszę odrzucać wielu klientów”.
Pomimo frustracji związanej z niemożnością zadowolenia swoich klientów, Kakos mówi, że „w pełni popiera mnichów”.
Widzi nawet pozytywną stronę niedoboru.
W przeciwieństwie do „ery Amazona, w której wszyscy oczekują rzeczy na wyciągnięcie ręki”, ludzie uczą się „odmierzać ilości i cieszyć się każdym kawałkiem”.
Inny duch
W międzyczasie mnisi dywersyfikują swoją działalność, powracając do swoich średniowiecznych korzeni jako znakomici koneserzy ziołolecznictwa.
Rozpoczęli już współpracę z trzema innymi zakonami kartuzów w celu uprawy, suszenia i komercjalizacji herbat ziołowych.
„W ciągu ostatniego roku przekształciliśmy się w rolników, realizując projekty pilotażowe w trzech klasztorach w regionach Var, Ain i Aveyron” – powiedział Delafon. „Receptury opierają się na tym, co mnisi będą w stanie uprawiać na swoich ziemiach”.
Mnisi idą z duchem czasu – co coraz częściej oznacza skupienie się na gospodarce obiegowej, a nie globalnej.
Źródło: RFI