Francuscy prokuratorzy zbadają warunki, w jakich mężczyzna został poważnie ranny podczas demonstracji przeciwko budowie zbiornika wodnego na zachodzie kraju, po tym jak jego rodzina złożyła wniosek o wszczęcie postępowania karnego.

Sprawę badają prokuratorzy wojskowi
32-latek walczy o życie w śpiączce od sobotniego, wielotysięcznego protestu ekologicznego przeciwko budowie zbiornika irygacyjnego w Sainte-Soline, w zachodnim regionie Deux-Sèvres.
Jego rodzice złożyli skargę o próbę zabójstwa. Twierdzą również, że pogotowie ratunkowe i pomoc medyczna nie mogły dotrzeć do ich syna.
Organizatorzy protestów we wtorek twierdzili, że mężczyzna, pochodzący z południowo-zachodniego miasta Tuluza, został poważnie ranny, gdy został uderzony w głowę granatem z gazem łzawiącym wystrzelonym przez policję.
Ludzie z jego bliskiego otoczenia są zdeterminowani, aby dać świadectwo i odkryć prawdę o tym, co się stało – dodali.
Sprawę badają prokuratorzy wojskowi w zachodnim mieście Rennes, którzy mają jurysdykcję nad francuskimi żandarmami – policjantami należącymi do sił zbrojnych.
Drugi protestujący jest również w śpiączce, z powodu obrażeń odniesionych w sobotę. Jego rodzina zgłosiła się w środę do sądu, reprezentowana przez tego samego prawnika, co pierwszy mężczyzna.
Gwałtowne sceny sobotnich starć między około 5.000 protestujących i 3.200 policjantami na otwartym terenie trafiły na pierwsze strony gazet w weekend.
Przy użyciu helikopterów, pojazdów opancerzonych i armatek wodnych, siły bezpieczeństwa wystrzeliły tysiące granatów z gazem łzawiącym i dziesiątki innych pocisków w odpowiedzi, którą władze policyjne DGGN określiły jako „proporcjonalną do poziomu zagrożenia”.
Władze twierdzą, że funkcjonariusze stanęli w obliczu „bezprecedensowej eksplozji przemocy” i zostali zaatakowani koktajlami Mołotowa i fajerwerkami.
Obserwatorzy z Ligi Praw Człowieka (LDH) stwierdzili, że policja użyła niepohamowanej i masowej siły wobec wszystkich demonstrantów, a nie wobec grup lub jednostek, które dopuściły się przemocy.
Dziennikarze francuskiej agencji informacyjnej AFP widzieli, jak policja zaczęła używać gazu łzawiącego, gdy tylko pojawili się uczestnicy marszu.
Prokuratorzy w pobliskim Niort naliczyli 47 rannych policjantów i siedmiu demonstrantów wymagających pomocy medycznej, w tym dwóch w stanie zagrożenia życia.
Opóźnienie w dostępie do pierwszej pomocy
Organizatorzy protestów mówili o 200 rannych, 40 poważnie, w tym jednej osobie, która straciła oko.
W nagraniu audio opublikowanym przez dziennik Le Monde, pracownik pogotowia ratunkowego twierdzi, że dowódcy na miejscu powstrzymywali ich przed dotarciem na miejsce, nie podając jednak tożsamości osób.
We wtorek służby poinformowały na Twitterze, że wysyłanie karetki z tlenem w rejon starć nie jest zalecane ze względu na ryzyko wybuchu.
Prefekt Deux-Sèvres najwyższy urzędnik państwowy w regionie – napisał we wtorkowym raporcie dla ministerstwa spraw wewnętrznych, że karetki pogotowia mają bardzo trudne zadanie”, aby dotrzeć do rannych demonstrantów, ponieważ starcia nie ustały lub zaczęły się na nowo.
Minister Spraw Wewnętrznych Gérald Darmanin zareagował na starcia, rozpoczynając proces delegalizacji jednego ze stowarzyszeń, które zorganizowały protesty.
Źródło: AFP