Sugestia prezydenta Francji Emmanuela Macrona, że rząd może potrzebować możliwości blokowania dostępu do mediów społecznościowych podczas zamieszek, wywołała reakcję w kraju, a niektórzy twierdzą, że Francja podąża drogą autorytarnych reżimów.

Prowokacja mająca na celu odwrócenie uwagi
Przemawiając na spotkaniu ponad 200 burmistrzów francuskich miast dotkniętych trwającymi protestami w Pałacu Elizejskim we wtorek, Macron oskarżył platformy mediów społecznościowych, w tym Snapchat, TikTok i zaszyfrowany komunikator Telegram, o przyczynienie się do zamieszek po śmiertelnym postrzeleniu przez policję 17-latka pochodzenia północnoafrykańskiego 27 czerwca.
Macron zaproponował, aby rząd uregulował lub zawiesił media społecznościowe w razie potrzeby, ale powiedział, że nie będzie to miało miejsca „w gorącym momencie”, podały lokalne media. Zespół prasowy prezydenta potwierdził te doniesienia.
Zapytany o komentarze Macrona podczas środowej konferencji prasowej, rzecznik rządu Olivier Véran powiedział, że prezydent niekoniecznie miał na myśli ogólny blackout, ale mógł mieć na myśli „kwestię tymczasowego zawieszenia niektórych funkcji”.
Rząd „będzie potrzebował uprawnień do ich zawieszenia w razie potrzeby”, dodał Véran.
W zeszłym tygodniu Macron wyraził zaniepokojenie narzędziami do mapowania oferowanymi przez TikTok i Snapchat, które jego zdaniem mogą pozwolić uczestnikom zamieszek na monitorowanie wydarzeń w czasie rzeczywistym i łatwiejsze organizowanie nielegalnych zgromadzeń. Wezwał również do zakończenia anonimowości w Internecie.
Politycy opozycji potępili te komentarze, a szef parlamentu konserwatystów Olivier Marleix nazwał je „prowokacją mającą na celu odwrócenie uwagi”, która jest „w bardzo złym guście”, a szefowa skrajnie lewicowej partii France Unbowed Mathilde Panot porównała Macrona do przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una.
„To niepokojące, gdy dochodzimy do wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest odcięcie sieci społecznościowych”, powiedziała Marine Tondelier, liderka francuskiej partii Zielonych, w wywiadzie dla French Inter, głównego publicznego kanału radiowego.
Nawet w partii Renesans Macrona niektórzy wyrazili odmienne zdanie.
Eric Bothorel, prawodawca zajmujący się polityką technologiczną, napisał na Twitterze, że sugestia ta jest „błędem” i „nigdy nie jest opcją”, mówiąc, że oznaczałoby to porzucenie idei „że demokracja jest silniejsza niż narzędzia przeciwko niej używane”.
Zabójstwo nastolatka Nahela M. przez funkcjonariusza policji w zeszłym tygodniu pogrążyło Francję w chaosie, wywołując falę gwałtownych protestów w całym kraju i wznawiając zaciekłą debatę na temat rasy, tożsamości i przemocy policyjnej. W zeszłym tygodniu Macron obwinił platformy mediów społecznościowych i gry wideo za wzniecenie buntu wśród młodzieży.
Komentarze Macrona stwarzają ryzyko „stworzenia niebezpiecznego prototypu dla tych państw członkowskich UE, które już mają osłabione rządy prawa” – powiedziała Eliska Pirkova, starszy analityk ds. polityki europejskiej w organizacji Access Now zajmującej się prawami cyfrowymi. „Takie krótkowzroczne działanie oznaczałoby silny cios dla demokracji i jej podstawowych wartości, po którym bardzo trudno byłoby się pozbierać”.
Żaden kraj europejski nie blokuje w pełni mediów społecznościowych, ale Białoruś, Hiszpania, Turcja i Ukraina je ograniczają. W 2019 r. Hiszpania przyjęła dekret, który umożliwia rządowi zamykanie stron internetowych i mediów społecznościowych uznanych za „bezpośrednie i poważne zagrożenie” dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa narodowego. Rosja ograniczyła usługi cyfrowe, w tym Facebook, Twitter i TikTok, wkrótce po inwazji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku.
Zgodnie z istniejącą ustawą o regulacji Internetu, francuski rząd może nakazać sieciom społecznościowym usunięcie pornografii dziecięcej i treści związanych z terroryzmem w ciągu godziny, a innych „nienawistnych” treści w ciągu 24 godzin. Jednak to, co stanowi nienawistną treść, może być często subiektywne.
W następstwie zamieszek niektórzy ustawodawcy próbowali zaostrzyć kontrolę mediów społecznościowych podczas głosowań nad zmianą ustawy o Internecie, która jest przedmiotem dyskusji w parlamencie i ma być gotowa jesienią. Proponowana przez senatora Patricka Chaize poprawka zobowiąże portale społecznościowe do blokowania dostępu do treści wyraźnie nawołujących do przemocy w ciągu dwóch godzin.
„Podczas gdy platformy często nie radzą sobie odpowiednio z rozpowszechnianiem podżegania do przemocy w Internecie, nadmierne środki regulujące wypowiedzi online tylko pogłębiają istniejące nierówności i spowodowałyby dalsze podziały we francuskim społeczeństwie” – powiedziała Pirkova, analityk polityczny, w e-mailu.
Zauważyła, że w 2020 r. francuski Trybunał Konstytucyjny odrzucił kilka środków prawnych dotyczących mowy nienawiści, argumentując, że naruszają one prawo do wolności słowa.
Jean-Noël Barrot, minister odpowiedzialny za transformację cyfrową i telekomunikację, wydał „bardzo negatywną opinię” na temat proponowanej poprawki, „ponieważ stwarza ona niezwykle wysokie ryzyko niezgodności z konstytucją”, podała telewizja BFMTV.
Jeśli naruszenie wolności słowa jest konieczne, aby zaradzić niepokojom społecznym, powiedział Barrot, „oznacza to, że nie do końca znaleźliśmy właściwą formułę.
Źródło: WP